czwartek, 3 stycznia 2013

Mroczna baśń zwana życiem.



Książka, o której będę dzisiaj pisać wywołała bardzo dużą przychylność wielu blogerów, dlatego też znalazła się na mojej czytelniczej liście. Mowa o Żonie tygrysa autorstwa Tei Obreht.


Nie jest to powieść, którą ledwo się zaczyna, a już kończy, gdzie strony mijają lawinowo. Wchodzi się do niej powoli, lecz później rzeczywiście wykreowany świat hipnotyzuje, uwodzi, nie każde się oderwać.
Nie będę zdradzać fabuły, z resztą nie jest ona najważniejsza. Wydaje mi się, że autorka pragnęła ukazać świat, którego już dawno nie ma, a także tragiczne losy swojego kraju i ludzi w nim mieszkających pokrzywdzonych przez wojnę. Żona tygrysa to powieść naprawdę wyjątkowa, nieco mroczna, ale jednak dająca nadzieję. Wydawca na okładce pisze, że ta książka spodoba się każdemu, kto w dzieciństwie czytał bajki. I rzeczywiście, wydawca nie kłamał, ale moim zdaniem nieprecyzyjnie się wyraził, bo nie bajki, a baśnie. Najważniejsze jest to, co poza słowem, a co ciężko nazwać - klimat tej powieści, przesyconej magią, miłością i śmiercią.

Czytając Żonę tygrysa przychodziły mi na myśl pewne podobieństwa do powieści Olgi Tokarczuk Prawiek i inne czasy - scalanie przez obie autorki przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, ukazywanie magicznej strony życia, fascynacja tym, co już było i odeszło bezpowrotnie, a także dopuszczanie wielu bohaterów do głosu, ukazanie, że każda narracja jest warta uwagi i wysłuchania, że każdy bohater i każda historia są ważne.

Bardzo gorąco polecam Żonę tygrysa, piękna książka.
Uwagą na marginesie będzie obraz wojny, która jest absurdalna, ludzie wobec niej - mali, przerażeni, kompletnie zdezorientowani. Taki obraz wojny, bezsensownej, wydaje mi się obrazem najbardziej realistycznym.

No i dygresja na koniec - z tą książką żegnam się na razie z fabułą. Niestety, styczeń, więc sesja, bardzo dużo nauki w kolejnych miesiącach. Czeka na mnie cały stosik książek, min. Trzy kobiety w dobie ciemności, 81:1. Opowieści z Wysp Owczych, Amatorki), ale chyba będę czytać tylko kilka stron dziennie, chlip chlip. Trzeba być poważnym badaczem, a nie nałogowym czytelnikiem - wmawiam sobie taką bezsensowną maksymę. Na szczęście Żona tygrysa była świetnym zakończeniem grudnia, najlepszego miesiąca czytelniczego w mojej karierze czytelnika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz