czwartek, 20 października 2011

Parówkowym skrytożercom mówimy stanowcze nie!

Wielkie jest moje zdziwienie, kiedy oglądając seriale natrafiam na niesamowitych rozmiarów bullshit. Ostatnio miałam wątpliwą przyjemność oglądać dwa odcinki "M jak miłość" i naprawdę mnie zdenerwowały. Nie mówię o fabule, aktorstwie, poziomie - nic z tych rzeczy. A o czym mówię?

Babka i Dziadek Mostowiakowie wpadli w finansowe tarapaty. Odkąd wyprowadziła się od nich horda dzieci i wnuków, jakoś tak sobie nie radzą. Postanowili jednak wymienić meble kuchenne, gdyż tamte miały 100 lat. Jednakże po kilku miesiącach przyszło im wezwanie do zapłaty, gdyż przez kilka miesięcy nie spłacali rat. Babka myślała, ze płaci Dziadek i na odwrót. Wezwanie na listę dłużników brzmiało nieciekawie - ktoś wykupił ich długi i muszą spłacić już nie bank, a firmę windykacyjną. Zapewne mieli przed sobą perspektywę łagru tudzież innego zakątka, w którym przyjdzie im starczą krwawicą odrobić miejsce na kuchenne bibeloty. Jednakże chwilę później Babka Mostowiak idzie do sklepu. Gadka ze sprzedawczynią, która niedawno została okradziona, a nie była ubezpieczona, odkrywa cały sens akcji. Sprzedawczyni wypowiada bowiem coś w stylu:

Wie pani co, okradli mnie, ubezpieczenia nie miałam, jeszcze te raty za zamrażarkę... Kiedy przyszło wezwanie do zapłaty - byłam przerażona. Ale co tam - pomyślałam - a niech to, zadzwonię! I wie pani co się okazało? Że tam pracują przemili ludzie, którzy tylko czekają na to, aby mi pomóc! Szybko się z nimi dogadałam i rozłożyli mój dług na takie raty, które będę mogła spłacić!

W tle, na równi z aktorami, pierwszoplanową rolę odgrywa złowieszcza koperta z logo Kruka - firmy windykacyjnej.

W kolejnym odcinku do Dziadków przyjeżdża ich syn i obwieszcza, że horda dzieci złoży się rodzicom na dach. Dziadki wybierają - dzieci płacą. Oczywiście przynosi próbki, katalogi, rozmaite gadżety z logo firmy oferującej tego typu usługi.

Już dawno można zauważyć taką tendencję w serialach - dialogi żywo wycięte z reklamy. Kiedyś w "Na wspólnej" niejaki Staś z "Pustyni i w puszczy" zabierał się do założenia Neostrady. Jego dziewczyna podchodziła sceptycznie: A nie lepiej wezwać fachowca?, na co Staś hardo odpowiedział: No coś Ty! Wystarczy tylko wtyczkę podpiąć do gniazdka telefonicznego, skonfigurować w komputerze i gotowe! Szybki Internet w Twoim domu już w kilka chwil!

Równie dawno temu Ola z Klanu przekonywała o wyższości dania w 5 minut z Knorra nad czymkolwiek innym: Wystarczy kurczaka i przyprawę włożyć do woreczka, wymieszać, odstawić na godzinę do gorącego piekarnika i gotowe!

O tym, że serial (oj, zdecydowanie pod względem aktorskim mój ulubiony! Muszę jeszcze kiedyś o nim napisać!) "Pierwsza miłość" sympatyzuje z Kucharkiem i Delicjami, a programy TVN-u z Prymatem, wie już każdy.

Tak - jakość reklam i ich zasięg drastycznie się zmienia - reklama będzie dostępna już naprawdę wszędzie, jej nachalność jest nieograniczona. Jestem tylko ciekawa, czy naprawdę wywołuje to jakikolwiek skutek. U mnie tak - zdecydowanie odwrotny od zamierzonego.

Pewną obroną widzów - potencjalnych konsumentów jest to, że napis "audycja zawiera lokowanie produktu" niejako informuje o kryptoreklamie (czy można jednak tu mówić o słowie KRYPTO?).

Ja mam jednak dużo lepszy pomysł. Zawsze, kiedy w chamski i beznadziejny sposób będzie w serialu chwalony produkt, aktorzy będą ubierać pewną czapeczkę. Na czas badziewnego tekstu, czy choćby wzięcia w rękę produktu, którego logo widać wyraźnie, aktor założy czapeczkę, a po chwili może ją ściągnąć. Pokaże to wtedy bezpośrednio, z czym mamy do czynienia i jaki widzowie mają mieć stosunek do tego całego chamskiego zjawiska:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz