wtorek, 4 października 2011

Zestaw idealnie skomponowany

Do idealnie skomponowanego kulturalnego zestawu potrzebne są dwie idealnie pasujące do siebie rzeczy. I ja taki zestaw dla wszystkich Czytelników znalazłam! Nazwałam go "ZŻ" - "Zestawem Żenującym". Idealnie żenująca książka oraz idealnie żenujący film. Żadnych dobrych stron, żadnych pozytywów, tylko zdziwienie - jak ktoś mógł coś takiego wydać / wyprodukować.

Zacznę od książki. Do małej biblioteki niedaleko mnie wybrałam się w piątek, aby znaleźć coś, co będzie lekturą na koniec wakacji - ostatni weekend długiego, studenckiego lenistwa miałam ochotę spędzić z porządnym kryminałem. Jako, że biblioteka jest niewielka, oszałamiającego wyboru nie było. Ale z półki wystawała kiczowata okładka o tytule "Kolekcjoner", autorki Alex Kava. Nie czytałam niczego spod jej pióra, ale na kilku blogach widziałam to nazwisko i postanowiłam zaryzykować.



Czy się opłaciło? I tak, i nie. Jeżeli chodzi o fabułę, wartkość akcji, suspens itp. to jest to najokropniejszy kryminał jaki kiedykolwiek przeczytałam. Co łączy piękną psycholożkę, prawdziwą WonderWomen, która rozwiązuje wszelkie niebezpieczne zagadki kryminalne, staje oko w oko z seryjnymi mordercami i zawsze wychodzi cało z każdej opresji... Także co łączy  psycholożkę, lekarza wojskowego, który rozpracowuje śmiercionośnego wirusa u żołnierzy i co ich razem łączy jeszcze z lodówką pełną ludzkich części ciała, znalezioną w morzu, i ich wszystkich łączy jeszcze grupa ratowników, którzy lodówkę wyłowili oraz jeszcze ich wszystkich łączy przedsiębiorca pogrzebowy i jego tajemniczy znajomy z tej samej, ponurej branży i jeszcze na dodatek ich wszystkich łączy ojciec jednej z ratowniczek, który sprzedaje hot dogi??? No co ich wszystkich łączy?????
Odpowiedź jest strasznie prosta - nie łączy ich nic wartego uwagi. Wszystko, i postacie, i wydarzenia, są tak miałkie i bezjajeczne, że nuda, która wieje z początków książki staje się po prostu tornadem kiczu i żenady na samym końcu. Bo na końcu i logiki brak. Dlatego też książkę opłaciło się przeczytać, bo nie wiedziałam, że autorzy mogą pisać takie beznadziejne produkcyjniaki - wszystko śmierdzi schematem, postacie budowane są bez żadnego napięcia, nawet nie da się ich polubić... Wszystko tam jest po prostu złe:)



Idealnie skomponowanym w stylistykę DNA jest film, który wczoraj był nadawany na Polsacie - "Dzień, w którym zatrzymała się ziemia". Ten film ma naprawdę porządną obsadę i ta obsada zapewne kusi, mnie skusiła. Ale każda rola jest tak epicko zmarnowana, że przez to film jest jeszcze gorszy! Gdyby grali tam kiepscy, drugorzędni aktorzy - byłoby choć spójnie. A tak - obsada tworzy spory dysonans.
Nie ma w tym filmie nic, co jest dobre, pozytywne.
Scenariusz jest po prostu fatalny.
Efekty specjalne... no... oldskulowe.
Gra aktorów... chyba sami widzieli, jaki będzie efekt i woleli zagrać źle.
Nawet największe problemy bohaterów nie wywołują żadnych emocji.
 Polecam ten film wszystkim, bo od pierwszej do ostatniej minuty jest pomnikiem zmarnowanych pieniędzy, zmarnowanego potencjału i zmarnowanego czasu widza.
Razem z książką tworzą tandem doskonały - jeżeli ktoś ma ochotę, aby zmarnować dzień - proszę sięgnąć po dwa powyższe tytuły. To będzie fatalny dzień!


1 komentarz:

  1. Wczoraj również marnowałam czas oglądając ten film... Czy wizja końca świata musi być zawsze tak schematyczna i tandetna. Czy nikomu nie przyszło do głowy, że to może wyglądać zupełnie inaczej...?

    OdpowiedzUsuń