niedziela, 23 października 2011

Grypa & CO

Wczoraj mój mąż się rozchorował, więc czekała nas perspektywa spędzenia całej soboty w domu. O godzinie 13. usiedliśmy oboje w salonie i... zaczęliśmy hiperseans. Ja oczywiście, aby nie mieć wyrzutów sumienia, międzyczasie czytałam lektury na pracę magisterską, a mój mąż wszystkie filmy przepijał litrami gorzkiej herbaty (grypa bowiem należała do tych żołądkowych). Opiszę wszystkie zjawiska telewizyjne, których od godziny 13 do 2 w nocy byliśmy świadkami. Dodam, że nie mamy programu tv, a w necie nie chciało nam się szukać, więc wszystkie te filmy (poza ostatnim), były wybrane przypadkowo.

"Tajemnica Stonehenge" - katastrofa w całym znaczeniu tego słowa (Sci - Fi)

Zaczęliśmy od katastrofy, masakry i dna. Już od pierwszych minut tego filmu wiadomo było, jak bardzo będzie on zły. Fabuła jest zupełnie niepospolita: W okolicach Stonehenge zebrało się wielkie wyładowanie elektromagnetyczne, które pociąga za sobą masę krwawych w skutkach zjawisk na całym świecie. Grupa naukowców próbuje rozszyfrować o co w tym wszystkim chodzi. Jeden z nich kompletnie nie zgadza się z resztą, gdyż jest odrzucony przez elitarne środowisko. I kto będzie miał rację, no kto? Oczywiście dzieło obfituje w bardzo dynamiczne dialogi, akcję, która przez 120 minut rozwija się tak, że brakuje tylko, żeby jeszcze nastąpiło lądowanie człowieka na słońcu - dzieje się tam bowiem wszystko, co tylko możliwe. Globalna katastrofa, jakieś piramidy, wyrastające spod ziemi (dosłownie!), oczywiście zdrada członka ekipy naukowej, który okazał się być DRANIEM i ŁAJDAKIEM (tak się zastanawiam często, czy ktoś używa tych słów w życiu codziennym? Bo ja słyszałam je tylko w filmach i czuję, że jeżeli zwróciłabym się w dramatycznej chwili mojego życia do kogoś "Ty draniu!", to mogłabym zostać srogo wyśmiana...), w każdym razie członek ekipy zdradził, ale my z moim mężem wiedzieliśmy, że to on okaże się łajdakiem, gdyż znamy przysłowie, które powiedział nam pewien przemiły człowiek : gdy zobaczysz rudego, to spierdalaj od niego! Dodam, że ja mam kolor włosów "cośpodrudawy" i to niestety było w tym kontekście. W każdym razie Rudy naukowiec nie był "Good Guy".
Ogólnie, już reasumując, film był denny i żenujący, zero totalne i to jest bardzo smutne, że ktoś wydaje pieniądze na takie coś. Polecam obejrzeć wyłącznie w celach laboratoryjnych, podziwiając efekty specjalne. Bardzo dobrze charakter dzieła ukazuje plakat, poziom dokładnie ten sam, co film:


A tak poza tym, czy ktoś widział już nawet nie tyle dobry, a przyzwoity film na Sci - Fi?

X - factor, edycja amerykańska czyli od pucybuta do milionera (Fox)

Nie będę się zbyt długo rozwodzić nad tym programem, szokuje mnie w nim pewna kwestia: jak bardzo emocjonalnie uczestnicy do niego podchodzą. Krew, pot i łzy. Rodziny sprzedają sprzęty, samochody - byleby tylko ich dziecko mogło się pokazać komuś "z branży", byleby się wybić. Nie wiem, czy oni mają tak szare i beznadziejne życie, że za wszelką cenę chcą je zmienić, czy jest w nich po prostu parcie na szkło, sukces i american dream. U nas uczestnicy traktują to w formie zabawy, a tam zdaje się to ich "być albo nie być". Jeżeli nie uda im się przejść do następnego etapu, są po prostu załamani. Jeżeli oglądam amerykańskie wersje programów rozrywkowych to przede wszystkim po to, aby popatrzeć na zwykłych ludzi. I są to ludzie bardzo dalecy od wyobrażeń, jakie mamy oglądając amerykańskie seriale.


Miasteczko Pleasantville czyli życie z sitcomu nie jest fajne (Ale kino!)

Dwójka rodzeństwa podczas kłótni o to, kto będzie oglądał program w tv, trafia na plan serialu amerykańskiego z lat 50. Wszystko jest tam takie idealne... Gdy mąż wraca do domu, wymawia monumentalne i nieśmiertelne, pastiszowane tysiące razy (nawet mój mąż wypowiada tą kwestię w sarkastycznym tonie): HONEY, I'M HOME! Żona na te słowa uśmiecha się promiennie i wyciąga z piekarnika klopsa tudzież inne cudo kulinarne, siadają wszyscy razem, z całą rodzinką i wcinają, opowiadając sobie o problemach dnia codziennego. Sielanka, ale też synonim kiczu. I gdy rzeczone rodzeństwo trafia w ten idealnie poukładany świat, powolutku zaczyna go zmieniać. Siostra, niezbyt grzeczna dziewczynka, ukazuje mieszkańcom arkany rozkoszy cielesnych a brat pokazuje nieznany im wcześniej świat kolorów. Oczywiście oboje dochodzą też do prawdy o sobie by przenieść się z powrotem do współczesności.
Naprawdę jest to bardzo przyzwoita rozrywka na sobotnie popołudnie, gdzie wszystko się klei i ma sens, prowadzi do oczywistego finału, ale w uroczy sposób.


Życie jest piękne, po prostu (Filmbox)

Jest to, na pewno nie tylko wg mnie, jeden z najpiękniejszych filmów, jakie kiedykolwiek widziałam. Opowieść o rodzinie, która znajduje się w czasie II WŚ w obozie koncentracyjnym przeszła do klasyków i kanonu kina. Ojciec, szalony i niepokorny, udaje przed synem, że obóz to tylko gra, farsa, w której do wygrania jest czołg. Podporządkowuje rzeczywistość nowym regułom, tak, aby ocalić syna. Nie będę nic więcej pisać - naprawdę można się na tym filmie zaśmiać i uronić łzę, a zobaczyć go po prostu trzeba.



The Voice of Poland

Bezbłędna aparycja i inteligencja w wypowiedziach pewnego jurora (bynajmniej nie chodzi o Piaska) każe mi co tydzień usiąść przed telewizorem.

Gra o tron

To był nasz sposób na wieczór. Wiele osób polecało mi ten serial, mówiąc, że jest rewelacyjny, fantastyczny, cudowny. Musiałam więc przekonać się, czy to prawda. I... "Gra o tron" stała się już nawet nie deserem po tych wszystkich wyżej wymienionych filmowych daniach, ale przepysznym daniem głównym. Nie jakimś kurczakiem z frytkami, tylko wyrafinowanym, najpyszniejszym daniem, którym sycimy się z każdym kęsem, i z każdym kęsem podziwiamy maestrię smaku. Tak. Dokładnie taki jest ten serial. Świat w nim przedstawiony jest po prostu... tak wciągający, że nie sposób się oderwać. Ani fabularnie, ani wizualnie. Świetny scenariusz, oparty na książce George'a Martina, do tego wspaniałe aktorstwo i przepiękne zdjęcia. To nie mogło się nie udać. Intrygi, polityczne kuluary, seksualne gierki, ale też opowieść o ludziach honoru, bez skazy, dla których rodzina i ojczyzna jest wartością nadrzędną. Warto, naprawdę bardzo warto. Nawet czołówka jest wspaniała. Wszystko na TAK.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz