poniedziałek, 8 października 2012

Czy da się uratować beznadziejny film?

Oglądając kilka lat temu zwiastuny wchodzącego wtedy do kin dzieła pod tytułem "Tron" miałam przeczucie, że to będzie obraz wyjątkowo żenujący. Ale ostatnio, z braku zupełnie innych możliwości i przemożnej chęci obejrzenia czegokolwiek, włączyliśmy z mężem tv na ten właśnie obraz.

I cóż mogę powiedzieć? No nie ma w "Tronie" niczego nadzwyczajnego, przeciętny filmik, nawet mniej niż przeciętny, bo oprócz tego, że jest dość mierny wizualnie, to jeszcze rości sobie prawo do metafizycznych rozważań, z czego wychodzi pseudointelektualny bełkot. Nie będę się nawet rozwodzić nad fabułą, która jest banalna jak telenowela i w ogóle bym nie traciła czasu na dywagacje gdyby nie

MUZYKA

która jest po prostu niesamowita. Tylko dla tej warstwy dało się obejrzeć "Tron" w całości, a nawet dzięki soundrackowi Daft Punkt (którzy  za niego odpowiadają ) mogłabym ten film po prostu polecić. Zaznaczając oczywiście wszystkie jego minusy:)

Ścieżkę dźwiękową miałam już od dawna i nawet sama brzmi świetnie, ale razem z obrazem tworzy coś niesamowitego.

Odpowiadając na tytułowe pytanie : tak, beznadziejny film da się uratować (w tym sensie, że widz obejrzy go do końca), ale tylko pod warunkiem, że jeden z jego elementów będzie genialny.

Nie dodaję linków z jednego powodu - polecam obejrzeć całość.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz