Nadchodzi jesień, idealny czas na wieczory z książką. Tak jak w tytule, a do tego można dodać kubek kakao, herbaty, ewentualnie lampkę wina - wtedy nawet ulewy za oknem nie tylko nie przeszkadzają, ale podkręcają atmosferę w domowym zaciszu.
Chciałabym dzisiaj polecić dwie lektury idealne na ponury wieczór z książką. Są to powieści polskiej autorki, Joanny Bujak, która ma bardzo interesujące pióro.
Najpierw przeczytałam Bilbord, bardzo mroczny kryminał, którego akcja dzieje się w Kazimierzu nad Wisłą. Ktoś dokonuje bardzo wyrafinowanych i okrutnych zbrodni na kobietach. Wszystko to ma związek z Krzysztofem, właścicielem kwiaciarni, jego ojcem, zagadką z przeszłości. Nic więcej nie napiszę o fabule, nie ma sensu psuć efektu.
Drugą powieścią (chociaż chyba powstała jako pierwsza) jest Spadek. Mniej to kryminał, a bardziej thriller, który, powiem dosłownie - przeraził mnie nie na żarty. Wczoraj spędzałam wieczór sama w domu i naprawdę ze strachu mnie ponosiło. Historia dość banalna - młoda dziewczyna dostaje po dawno niewidzianej ciotce piękną kamienicę w centrum Krakowa. Ma dylemat, czy zdecydować się opuścić rodzinny Gdańsk, jednak decyduje się przyjąć spadek i zamieszkać w nowym miejscu naznaczonym przez siły, które ciężko ogarnąć rozumem.Wiele przedziwnych sytuacji autorka opisuje bardzo zręcznie i pozwala czytelnikowi zatracić się w lekturze. Chociaż końcówka też nieco rzewna, ale, niech będzie:) No i - gdyby pani Bujak zdecydowała się na opisanie dalszych losów tych przedziwnych przyjaciół - bardzo chętnie bym ten ciąg dalszy przeczytała!
Pisarstwo Bujak ma sporo zalet - autorka zręcznie buduje napięcie, sprawnie operuje słowem. Ma też oryginalne pomysły, nietuzinkowo rozwija fabułę. Ale jej styl niekiedy również i drażni - np. w Bilbordzie często kończyła zdanie trzykropkiem, czego po prostu nienawidzę i co mnie strasznie drażni. Moim zdaniem ten zabieg brzmi infantylnie i nadużywany sprawia wrażenie stylu pisarskiego z taniego czasopisma dla pań. Również zakończenie było nieco rzewne i banalne.
W Spadku natomiast główną bohaterkę, Małgorzatę, narrator opatrzył cudownym po prostu pseudonimem MEGI. Chyba przez 100 stron nie mogłam przestać się zastanawiać, jak można do żywego (a nie lalki, na przykład) , dorosłego człowieka (bo dla psa takie imię już bardziej rozumiem) zwracać się MEGI??
Przeszkadzała mi również przesadna racjonalność głównej bohaterki, już niemalże wymuszona przez narratora.
Powiem jednak szczerze, że pisarka ta jest warta zwrócenia na nią uwagi - pisze ciekawie, czasami nawet hardkorowo (opisy zbrodni w Bilbordzie są bardzo mroczne). Jedną z większych zalet jest miejsce akcji - Kraków czy Kazimierz to miasta piękne, pełne uroku, magii, a w pewnym sensie nawet i nieco mroczne. Autorka dodaje do fabuły, poprzez umiejscowienie jej tam, a nie gdzie indziej, nieco tajemnicy, często niewyjaśnionej, dziwnych zdarzeń, które ciężko wytłumaczyć.
Więc powiem tak - zamiast szukać minusów (mówię to głównie do siebie:P) warto dać się ponieść lekturze, odpłynąć na jej kartach. Myślę, że będzie warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz