W tym roku mikołaje, ciężarówka coca - coli i "jest taki dzień, tak świąteczny, choć grudniowy" po prostu mnie drażnią. Zazwyczaj jest mi to obojętne, a nawet ten kicz jakoś mnie nastraja, ale w tym roku nie jestem w zbyt świątecznym nastroju.
Ale nie będę się nad tym rozwodzić, bo kogo to tak naprawdę obchodzi?
Chciałabym polecić Wszystkim film, który ze świętami nie ma absolutnie nic wspólnego. Wpisuje się on w nurt, który chyba można określić "kinem drogi". Chodzi mi o "Małą Miss".
Fabuła jest następująca: Mała pyzowata Olive (którą gra absolutnie czarująca i urocza Abigail Breslin) ma marzenie, aby zostać miss. W jakimś międzystanowym konkursie zwalnia się miejsce i dziewczynka może wystartować. Cała rodzina pakuje się do busa i wyruszają w podróż po praktycznie całych Stanach, by dziewczynka mogła zrealizować swoje marzenia. Nie wiem, jak banalnie to brzmi, ale tak słodko - gorzkiego filmu nie oglądałam dawno. Z jednej strony - jest naprawdę zabawny, ale to humor ironiczny, miejscami nawet - sarkastyczny. Cała plejada niby barwnych postaci, oryginałów, a z drugiej strony - ludzi takich normalnych.
A na końcu - po prostu końcówka jest odjazdowa i dla samego zakończenia, nawet, jeżeli komuś się film nie spodoba, warto poczekać.
Nie będę pisać wiele więcej, ale bardzo polecam, chociaż oglądałam go już dawno, właśnie teraz mam na niego ochotę i myślę, że Widzowie się nie rozczarują, taką mam nadzieję.
Na pewno po ten film warto sięgnąć właśnie teraz, w tym czasie wszech - słodyczy i kiczu, aby zobaczyć, że czasami śmiejemy się przez łzy. Ot, życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz