środa, 27 czerwca 2012

Miłość cierpieniem podszyta

Na początek raport o stanie zdrowia. Nie, żebym była hipochondryczką czy ogólnie malkontentką, ale już po raz trzeci w ciągu trzech tygodni reaktywowała się moja angina i nie wiem, czy to jest w ogóle możliwe. Czy to w ogóle może być angina? Nigdy, przenigdy nie cierpiałam na dolegliwości związane z migdałami, dlatego uparta diagnoza lekarza nie przestaje mnie dziwić, więcej nawet - nakazuje wątpić w zasadność.

Ale wracając do treści bardziej stosownych do bloga o ambicjach literacko-filmowo-przeróżnych, nie jednak zdrowotnych: postanowiłam nadrobić klasykę i sięgnęłam po "Braci Karamazow" Dostojewskiego. Mam jednak tak fatalne wydanie, że idzie mi jak krew z nosa - tysiąc słów na stronie. Dlatego porwałam coś, co jest ciekawe i przyjemne, mianowicie "Najsłynniejsze historie miłosne XX wieku" Laury Laurenzi. Niewielka książeczka, ale bardzo interesująca w treściach.

 

Nie przeczytałam jeszcze całej, wybrałam jak dotąd te najbardziej dla siebie interesujące: Wallis Simpson i Edwarda VIII, Hanny Arendt i Martina Heideggera, Ewy Braun i Adolfa Hitlera, Soon-Yi i Woody Allena czy Eleny i Nicolae Ceausescu. Nie są to historie tylko miłosne, lecz także kawał historii. Na kilkunastu stronach poznajemy najważniejsze fakty z życia pary i okazuje się, że życie pisze tak niespodziewane scenariusze, że czyta się ze sporym nieraz niedowierzaniem. I nie są to historie kryształowe, cukierkowe, ale cierpkie, nieraz bardzo gorzkie, często bez happy endu. Zdarza się nawet, że omawianych bohaterów nie łączy nawet miłość, a chora relacja, podszyta cierpieniem. Nie będę omawiać ich czy streszczać, każdy powinien sam je bowiem okrywać.
Omawiana przeze mnie książeczka nie jest jednak bez wad. Po prostu i wydawca i tłumacz się nie spisali. Napisana jest językiem schematycznym, nieraz banalnym, stylem dalekim od ideału. Takie również jest wydanie - dość chaotyczne, z mnóstwem usterek. Czyta się te historie fascynująco, ale ze względu na ich treść, a nie sposób, w jaki zostały napisane. Powiem nawet więcej - czuję się przez książkę przymuszona do sięgania dalej i czerpania wiedzy o interesujących mnie faktach z innych źródeł. Tym oto sposobem pomysł na prezent urodzinowy okaże się jednoznaczny:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz