Po trudach związanych z pisaniem pracy magisterskiej zapragnęłam odpoczynku z filmem. Dla mnie idealną rozrywką jest film z dreszczykiem, jakiś dobry thriller lub horror. I okazuje się, że sprawa nie jest prosta.
Zaczęło się od hiszpańskiego "Oczy Julii", o czym już na blogu wspominałam. No niestety, nie podobał mi się od początku do końca. Nie chcę powiedzieć niczego więcej, aby nie psuć efektu komuś, kto filmu nie oglądał. W każdym razie rozczarowanie.
Wczoraj wybór padł na "Dom snów". No co jak co, ale taka obsada w byle czym nie gra. Daniel Craig, Rachel Weisz, Naomi Watts - spodziewałam się naprawdę dobrego filmu z dreszczykiem, gdyż ku temu predyspozycje były - rodzina z obrazka, dom marzeń i tajemniczy jegomość kręcący się wokół domu, w którym mąż zamordował żonę i dzieci.
Bliżej jednak niż do "Innych" czy "Sierocińca" temu obrazowi do "Wyspy tajemnic". Końcówka jednak wydawała mi się pretensjonalna. Wisienką jest jednak Daniel Craig, który zmienia się pod wpływem ciężaru emocjonalnego postaci fizycznie, to mnie najbardziej pasjonuje w aktorstwie - nie charakteryzacja, ale mimika - tym jest tworzywo dobrego aktora. Poza tym mam wielką słabość do Daniela Craiga, jego talent idzie w parze z urodą i klasą.
Oddając ten film do wypożyczalni podzieliłam się wrażeniami z jej właścicielem i powiedział świetną uwagę - że dzisiaj tak naprawdę bardzo ciężko zaskoczyć widza, stworzyć taką fabułę, która przeczy i wyrywa się schematom. Jest to ciekawe pytanie - czy współczesny widz widział już wszystko, i czy to wszystko jest tylko jednym wielkim postmodernistycznym dziełem, podzielonym na poszczególne tomy, tj. komedie romantyczne, horrory, kryminały, obyczajówki?
Po takim zestawie filmowym sięgnę już zupełnie niedługo, bo za dwa tygodnie, po kryminał (książkowy) Yrsy Sigurdardottir, najprawdopodobniej "Spójrz na mnie". Mroczne i przerażające, ale wciągające i bez schematów. Jestem pewna, że się nie zawiodę, ale o tym jeszcze Państwo usłyszą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz