Hanna nie umarła byle jak, jak plebs, o nie. Ona umarła niczym z serialu "Moda na sukces" - zdążyła bowiem opowiedzieć dzieciom kilka odcinków wcześniej jak bardzo je kocha itp., zdążyła odwiedzić miejsce śmierci swoich rodziców, zdążyła też zbliżyć się do siostry (w "Modzie na sukces" bowiem każda tragedia jest zapowiedziana poprzez pean na cześć zmarłego/zaginionego/uprowadzonego przez szaloną Sheilę, która zawsze powraca, aby właśnie kogoś uprowadzić).
Hanna umarła niczym Aragorn oczywiście z "Władcy pierścieni" - bohatersko ratując życie dziewczynce, która nieprawidłowo poruszała się po jezdni. Teraz wszystkie dziewczynki - strzeżcie się! Jesteście na celowniku!
Hanna umarła też jak postać z serialu "Dr House" - przyczyną śmierci nie był wypadek, lecz tajemniczy tętniak, który pękł. Ekipa House'a na pewno by na to wpadła!
Ale co nader ważne, a może nawet i najważniejsze, Hanna umarła niczym z serialu "Jaś Fasola" lub "Benny Hill" wjeżdżając w puste kartony, równiutko ułożone przy zakręcie. I niech nikt nie waży się ironizować! Ile to razy widzieliśmy puste kartony przy drogach!? Ile razy puste kartony stawały się przyczyną śmierci!? Ile razy puste kartony spowodowały pęknięcie tętniaka!? Ile matek puste kartony odebrały dzieciom, ile żon, ile sióstr, ile córek...
Tak - Hanna to nie jest zwykła postać, która odeszła. To królowa umarłych postaci serialowych, która na facebooku jednoczy fanów w słusznej idei - z Hanką na Wawel!
Tym razem, w tej chwili szczególnej powagi, daruję sobie puentę, jednakże wszystkie moje uczucia doskonale oddaje profil użytkownika Mordercze Kartony na fejsie. Oto jeden z wpisów:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz