czwartek, 16 sierpnia 2012

"Mamy butelki z benzyną i kamienie, wymierzone w ciebie!"

Ten tytuł piosenki zespołu Cool Kids Of Death jest maksymalnie adekwatny do filmu Waldemara Krzystka "80 milionów". Ale dlaczego, o tym później, najpierw troszkę o fabule.

Akcja dzieje się na początku lat 80. na dolnym śląsku, bohaterami są czołowi działacze tamtejszej Solidarności. Już wiadomo, na jakie skandaliczne prowokacje pozwala sobie władza, aby podporządkować ludzi, nastroje w opozycji są coraz bardziej nastawione na konfrontację. Tytułowe 80 milionów nie pochodzi z żadnego obrabowanego banku, są to pieniądze należące do związku, które działacze chcieli po prostu wypłacić. Gdy im się to udało, władze zrobili z nich malwersantów, złodziei i (cytuję) dziwkarzy. W zasadzie nie widzę sensu dokładnie opowiadać o całej akcji (właściwie "akcja" wypłacenia pieniędzy była akurat bardzo prosta - panowie weszli do banku, wypłacili czek i wyszli z pieniędzmi). Uważam bowiem, że każdy powinien zobaczyć ten film i powodów jest co najmniej kilka.
Po pierwsze - to naprawdę świetne kino. Waldemar Krzystek odwalił kawał dobrej roboty, unikając tandety i patosu. Po drugie - obsada, bardzo mocny atut - gra aktorska jest znakomita, zarówno młodzi aktorzy, jak i starsi - wszyscy rewelacyjni. W tym miejscu naprawdę muszę wyróżnić jedną rolę - Piotra Głowackiego, oficera SB. Jest on tak obleśny, wyrachowany, cyniczny - naprawdę nie jest łatwo zagrać przekonująco czarny charakter, który nawet fizycznie wygląda "ślisko" - wielkie brawa ze tę rolę.
Po trzecie - historia. Nie wiem, co z tego obrazu jest zaczerpnięte z faktów, a co jest wariacją scenarzystów, ale po prostu wyszło bardzo wiarygodnie. Szara rzeczywistość, kolejki, ale też podsłuchy, dochodzenia, przesłuchania, a nawet pościgi, i to czym! ha! fiatami 125 p!
Obraz ten pokazuje również, jak niejednoznaczna była postawa tamtych ludzi, nie wiadomo było w zasadzie, komu ufać, a komu nie - bohaterem okazuje się np. dyrektor banku, który zawiadomił władze o wypłacie, kiedy panowie zdążyli już opuścić bank czy major, najbardziej niejednoznaczna postać w filmie. Walkę, bo można przecież używać słowa "walka", bo wtedy walczono o wolność, toczono różnymi sposobami.

Ten film ma wielką siłę, pokazuje, że gotowość na poświęcenia naprawdę potrafi zmienić rzeczywistość. W tym właśnie kojarzy mi się z piosenką CKOD - oba teksty kultury wyrastają z (przepraszam wrażliwców językowych) wkurwienia na to, co dzieje się za oknem. Różne są czasy, ale to uczucie pozostaje. I wrażenie, że wkurwieni obywatele mogą jednak coś zdziałać. O tym mówi "80 milionów" - o czasach, w których ludzie powiedzieli DOŚĆ! na zastaną rzeczywistość i udało im się ją zmienić. 


Przeczytałam wiele opinii, że ten film to jedna wielka propaganda. Nie wiem, być może, ja jednak daję się na nią nabrać i bardzo miło jest mi wierzyć, że tak było. Polecam, pozycja obowiązkowa. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz