piątek, 17 sierpnia 2012

Pakiet ambitny (tudzież snobski)

Przychodzi taki moment w życiu każdego człowieka, że ma on (czasami na bardzo, bardzo krótko, ale jednak) ochotę porzucić wszelkie tandetne czytadła, zaprzestać oglądania przyjemnych filmów i przełączyć się na wyższy kulturalny level. I mnie ostatnio zdarzył się taki ambitny incydent, więc jak się tym nie pochwalić?

Turandot, reż. Paweł Passini 

Moja pierwsza przygoda z tym spektaklem zaczęła się jeszcze w ziemie, wyemitowano go w TVP Kultura. Zrobił na mnie ogromne wrażenie. Bardzo przenikliwy, lecz również brutalny obraz, który wszczepia się w świadomość i przechodzi do krwiobiegu. Niesamowita strona wizualna w połączeniu ze wspaniałą warstwą muzyczną to prawdziwa feta. Jest to jednak dzieło dość trudne w odbiorze, hermetyczne, zwłaszcza dla laika, którym jestem. Brakuje mi narzędzi, aby obiektywnie i rzetelnie ocenić adaptację tej opery, jednak na stałe wbiła mi się w pamięć.







Przewodnik operowy, Jacek Marczyński 

Obcowanie z tworzywem jakim jest opera uświadomiło mi, jak wielkie braki mam w tej materii. Postanowiłam więc uzupełnić biblioteczkę o Przewodnik operowy, niewielką w sumie książkę, która omawia najważniejszych twórców i dzieła tego gatunku. Bardzo polecam, ale laikom. Znawcy opery będą bowiem zniesmaczeni. To tak, jakby wydać dzieje literatury powszechnej i zamknąć je w jednym tomie, na np. 300 stronach. Wiadomo, że takie przedsięwzięcie wymaga szczególnej dbałości o detale, omawiany przewodnik jest jednak pozycją dla laika konieczną na początek przygody z operą. W dodatku dodam, że kupiłam go w księgarni za zawrotną kwotę 16.90 zł.

 

Casanova, reż. Federico Fellini 

No i proszę Państwa, mamy prawdziwą ucztę dla kinomana. Casanova w wydaniu Felliniego jest dziełem po prostu tak dziwnym, że aż hipnotyzującym, od którego nie sposób się oderwać. Legendarny uwodziciel kobiet jest przedstawiony od czasów swojej świetności po upadek. Scenariusz jest  dość prosty - perypetie Casanovy na salonach Europy, jego liczne romanse, podboje, awantury. Zwróćmy jednak szczególną uwagę na dialogi - są niezwykle intrygujące, obfitują w gry słowne pomiędzy bohaterami. Jednakże prawdziwą potęgą tego obrazu jest jego niesamowita strona wizualna, oniryzm, głęboka symbolika. Weźmy na pulpit sceny erotyczne - z jednej strony jest to film bardzo śmiały, ale z drugiej - metaforyczny, alegoryczny wręcz.
Warstwa wizualna obfituje w przepych, ale w ujęciu barokowym, opartym na kontrastach. Film bowiem jest... brzydki i bardzo brzydcy w nim aktorzy, wyjaskrawieni, w pewnym sensie wynaturzeni, groteskowi. To niesamowite dzieło po prostu trzeba obejrzeć, a jak już się zacznie oglądać - nie można, po prostu nie można się oderwać.

Znakomity, po prostu genialny Donald Sutherland:



Ta scena tańca wgniotła mnie w podłogę. Niestety, nie mogłam znaleźć filmiku z fragmentem, dodaję więc tylko zdjęcie:



Cremaster, reż. Matthew Barney 

Cykl Cremaster to jeden z najbardziej niezwykłych przedsięwzięć artystycznych ostatnich (dwudziestu bodajże) lat. Oczywiście, moim skromnym zdaniem. Cykl pięciu filmów, które są bardzo śmiałymi artystycznymi wizjami, to prawdziwie malarska uczta. Hipnotyczne. Nie mam w zasadzie co więcej napisać, każdy powinien zobaczyć sam, w internecie można znaleźć czy we fragmentach, czy nawet w całości poszczególne części i na wolnej chwili nadrobić.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz